Abp Thuc, msza pontyfikalna, Monachium 1982

 

o. Franciszka Millera OFM

Osobiste wspomnienie o arcybiskupie Thucu – dodatek, wersja rozszerzona

 

Oświadczenie złożone przez o. Franciszka Millera OFM pod przysięgą

 

Noszę imię Franciszek; złożyłem uroczyste śluby jako członek zakonu Braci Mniejszych, franciszkanin. Złożyłem je w sierpniu roku 1980 w Rochester w stanie Nowy Jork, w kaplicy Niepokalanego Serca Maryi (jej adres brzmi: 3376 Mt. Read Blvd., Rochester NY 14616).W 1985 r. zostałem wyświęcony na kapłana przez biskupa Louisa Vezelisa. Obecnie mieszkam w Lafayette w Luizjanie, gdzie posługuję w kościele pw. Chrystusa Króla, gdzie zachowuje się tradycyjne Mszę i wiarę Kościoła rzymskokatolickiego. Spisuję niniejsze krótkie oświadczenie, by odświeżyć moje wspomnienia dotyczące arcybiskupa Petera Martina Ngo-dinh-Thuca i złożyć świadectwo z pierwszej ręki; tak, by inni mogli dowiedzieć się więcej o Jego Ekscelencji.

 

Abp Thuc w Rochester, 1982. O. Miller trzeci od prawej

 

Około połowy października roku 1982 otrzymaliśmy wiadomość, że arcybiskup Ngo-dinh-Thuc dołączy do nas w domu zakonnym w Rochester w stanie Nowy Jork. Poczyniono przygotowania na jego przyjęcie i oddelegowano specjalnego wysłannika, który miał zatroszczyć się o to, by wszystko przebiegło bez zakłóceń. Po przybyciu do nas Ekscelencja bezzwłocznie podporządkował się rytmowi naszego życia zakonnego i rozkładowi dnia: oficjum o północy, medytacje oraz wspólne posiłki. Zawsze odmawiał razem z nami w kaplicy brewiarz. Msze odprawiał o takich porach, aby każdy wierny świecki mógł w nich uczestniczyć. W niedziele niekiedy sprawował Przenajświętszą Ofiarę zarówno w Rochester, jak i w Buffalo (w stanie Nowy Jork; w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa). Przez niemal szesnaście miesięcy od dnia poznania przeze mnie Ekscelencji mieszkałem razem z nim; jego rozkład dnia wyglądał co dzień prawie identycznie.

[…]

Obiad w Luizjanie z udziałem bp. Museya, x. Vidy, x. McKenny, bpa Vezelisa

 

Ekscelencja samodzielnie troszczył się o wszystkie potrzeby osobiste, włączając w to takie wymogi dnia codziennego jak kąpiel, ubieranie się etc. Często widziano go jak spaceruje po podwórzu, krocząc w trawie, niekiedy w towarzystwie któregoś z seminarzystów; przez piętnaście do dwudziestu minut niemal co dzień. Wziąwszy pod uwagę nowojorską pogodę, zima przedstawiała większe wyzwanie. Dwie klatki schodowe w budynku klasztoru, z którymi mierzył się kilka razy na dzień, nie stanowiły dlań większej przeszkody. Jednak w większości przypadków przemieszczał się samodzielnie po lodzie, na nowych dla siebie schodach albo tam, gdzie nie było poręczy. Nie stosował chodzika, lecz zachęcaliśmy o do posługiwania się laską; niekiedy to czynił. Garbił się tylko nieznacznie; chodził krokami drobnymi, a niekiedy widać było, że stawia je w nadzwyczaj przemyślany sposób: szczególnie na schodach. Nie był bowiem szczególnie zwinny, ni silny. Jednak jego poczucie obowiązku dawało mu determinację w obliczu zadań, które wymagały większego wysiłku fizycznego. Mszę świętą chciał odprawiać w formie śpiewanej i szło mu to znakomicie; podobnie wspólne z zakonnikami śpiewanie godzin kanonicznych. Nigdy nie widziałem, by Arcybiskup prowadził samochód.

 

Ekscelencja pragnął być pożyteczny i służyć pomocą jak najlepiej potrafił. Nie był już tam energiczny jak w młodości, lecz wciąż był w stanie okazać się bardzo przydatnym. W owym czasie w klasztorze mieszkało siedmiu seminarzystów uczących się pierwszy rok łaciny. Prowadził dla nich regularne zajęcia używając do porozumiewania się z nimi zarówno łaciny, jak i hiszpańskiego.

 

Gdy nadarzała się okazja, by Ekscelencja wspólnie z biskupem Louisem wybrał się do Meksyku, towarzyszyłem im jako pomocnik. Arcybiskup mocno nalegał, by spotykać się z rodzicami seminarzystów, których nauczał w Rochester. Wymieniano się krótkimi uwagami, stanowiącymi oznakę szacunku i wdzięczności za rodzicielskie poświęcenie dla naszej świętej matki – Kościoła; Ekscelencja z wielką radością spotykał się z owymi zacnymi rodzinami. Był w stanie porozmawiać z nimi o ich synach, posługując się poznanym niedługo wcześniej hiszpańskim. Rodziny seminarzystów mieszkały w Acapulco, Guadalajarze i Colimie; przejechanie autostradą (nie zapominajmy, że meksykańską!) między dwoma ostatnimi spośród tych miast to niemały wyczyn. Oto przykład determinacji abpa Thuca w pragnieniu spotkania z rodziną seminarzysty z Colimy.

 

Bardzo często zdarzało się, że towarzyszyłem Ekscelencji podczas jego regularnych wizyt u lekarza. Upodobał je sobie szczególnie, ponieważ znamienity doktor doskonale władał francuskim. W opinii lekarza stan zdrowia arcybiskupa był dobry; niedomagał jedynie z powodu spożywania słodyczy, które wpływały na poziom cukru w jego krwi. Jedynie to niepokoiło dobrego i szanowanego doktora. W żadnej z prowadzonych z nim rozmów nie wyrażał zaniepokojenia stanem umysłowym Arcybiskupa. Twierdził, że nie ma najmniejszego powodu do zmartwienia: Jego Ekscelencja jest w pełni władz umysłowych. Doktor utrzymuje to samo do dziś. Wedle mojej wiedzy, choć jest katolikiem, nigdy nie uczestniczył regularnie we Mszy świętej trydenckiej.

 

ŚWIĘTA OFIARA MSZY

Msza w Luizjanie, 1982.

 

Spośród wszystkich wspomnień mojego życia najsłodsze i najbardziej budujące wiążą się z uczestnictwem w sprawowanych przez arcybiskupa Thuca Mszach świętych. Przestrzegał on rubryk z pedantyczną dokładnością. Postawa jego ciała wyrażała głębokie rozmodlenie i uwagę, z jaką sprawował święte tajemnice. Naprawdę modlił się Mszą świętą. Wielekroć potrzebował pomocy, by podnieść się po przyklęknięciu; z tej przyczyny podczas ceremonii u jego boku zawsze stali starsi ojcowie zakonni. Przykład Arcybiskupa wiele razy jego natchniewał mnie myślą odprawiania Świętej Ofiary Mszy w sposób tak wyborny jak on. Ktokolwiek uczestniczył w sprawowanej przez Arcybiskupa Mszy nie mógł nie dostrzec jego skupienia i rozmodlenia przy ołtarzu. Tu ujawniał swój charakter w całej jego okazałości i budował nas wszystkich.

 

[…]

 

Konsekracja biskupa Gerarda de Lauriers

 

 

OGÓLNE WRAŻENIE

 

Jako młody człowiek nie zawsze rozumiałem wyrażane przez Arcybiskupa opinie i jego ocenę sytuacji. Jego mądrość często zaskakiwała mnie i wciąż zaskakuje w miarę jak coraz bardziej się starzeję. Umysł człowieka Zachodu powinien docenić, że Arcybiskup pochodził z kręgów kultury mandaryńskiej i z pewnością nie był egalitarystą. Od swoich domowników oczekiwał szacunku i posłuszeństwa. Troszczył się o to, by odnosić się z dobrocią i wypełniać obowiązki względem tych, którzy mieli odeń prawo tego oczekiwać – z drugiej zaś strony, znów kierując się miłością, sam nie chciał być nikomu ciężarem ani nadużywać swojej pozycji. Ufał ludziom i w oczywisty sposób uczynił z tego swój nawyk.

Żywo interesował się otaczającym go światem, swoimi studentami, ich postępami oraz zainteresowaniami. […] Charakteryzował się poczuciem humoru, choć od dawna cierpiał pewne dolegliwości. Był dumny z tego, że wygląda zdrowo, lecz nie zaprzątał tym zbytnio niczyjej uwagi. Pedantycznie przestrzegał dziennego rozkładu modlitw, zaś sposób w jaki odprawiał Mszę świętą, budził podziw. Krótko mówiąc: nigdy nie byłem świadkiem, aby tracił pamięć albo zdolność używania rozumu. Nawet jego zainteresowanie sprawami światowymi świadczyło o niezwykłej jasności umysłu. Ponad wszystko kochał Pana Jezusa i naszą Świętą Matkę Kościół i było to oczywiste zarówno dla mnie, jak i dla wszystkich, którzy widzieli go w działaniu.

 

Podpisano 7 grudnia b.r.; oświadczam, że wszystko powyższe opisałem zgodnie z moją najlepszą wiedzą.

Podpisano: Fr. Francis Miller O.F.M.

 

Świadkowie [tu następują podpisy]: Bruce Billeaud, Miles Duthile, Donna M. Thibodeaux (notariusz)

 

DODATKOWY KOMENTARZ O. MILLERA:

 

Abp. Thuc's coat-of-arms

Herb abpa Thuca – Miles Christi: Żołnierz Chrystusa

 

Arcybiskup Ngo nigdy nie dawał się sprowokować do mówienia, gdy ktoś usilnie o to zabiegał. Miał raczej w zwyczaju zachowywać ciszę i znosić cierpienie. Dzięki temu, że dobrze go poznałem, nauczyłem się słuchać i w stosownej sytuacji czekać na lepszy moment, by poruszyć dany temat. Arcybiskup bez wątpienia wiedział, z czym się mierzy.

 

26 lutego, 2014

 

Źródło:

www.fathercekada.com/2014/03/08/abp-thuc-recollections-by-one-who-knew-him/