HEROSI TRADYCJI

TEN PIERWSZY

BISKUP BŁAŻEJ SIGIBALD KURZ (1894–1973)

 

13 grudnia 2013 roku Ruch Katolickiej Tradycji [Catholic Traditionalist Movement, CTM] obchodził czterdziestą rocznicę śmierci swojego moderatora, biskupa Błażeja Sigibalda Kurza.

 

Niezależnie od tego, jak bardzo niektórzy starają się zafałszować historię, pozostaje faktem, że już dnia 22 maja 1966 roku biskup Kurz jako pierwszy i jedyny rzymskokatolicki biskup PUBLICZNIE wzniósł sztandar sprzeciwu. Sprzeciwu nie wobec Vaticanum secundum jako takiego, lecz wobec celowych i fałszywych interpretacji oraz zastosowań soborowych dekretów, które zostały użyte do niszczenia Wiary i Kościoła naszych ojców. [UWAGA! TO JEST BYĆ MOŻE KLUCZOWE ZDANIE CAŁEGO TEKSTU. TRZEBA JEDNAK SPRAWDZIĆ, CZY W TEJ INTERPRETACJI AUTOR ARTYKUŁU NIE MYLI SIĘ; WYGLĄDA NA TO, ŻE BP KURZ, PRZYNAJMNIEJ Z BIEGIEM CZASU, SPRZECIWIAŁ SIĘ V2 I JEGO DOKUMENTOM JAKO TAKIM, CHOĆ NIE DAŁ PUBLICZNIE WYRAZU KONSEKWENCJI W POSTACI STWIERDZENIA, ŻE, SKORO FAŁSZYWE NAUKI I RYTY  NIE MOGĄ POCHODZIĆ OD PRAWOWITEJ WŁADZY KOŚCIELNEJ, CI, KTÓRZY SIĘ ZA NIĄ PODAJĄ, NIEKONIECZNIE NIĄ SĄ – przypis Tłumacza].

 

Na nieszczęście, jak już widzieliśmy, skrajna lewica nie ma monopolu na fałszowanie historii. Faktem pozostaje jednak, że tylko biskup Kurz już w roku 1966 publicznie i formalnie związał się z Ruchem Katolickiej Tradycji oraz jego założycielem i liderem, księdzem Gommarem A. DePauwem, i objął stanowisko „Biskupa Moderatora Ruchu Katolickiej Tradycji”.

 

Faktem pozostaje też, że gdyby choć jeden lub dwóch innych biskupów dołączyło do biskupa Kurza i CTM, wtedy, po ludzku rzecz biorąc, wciąż mieliśmy szansę na zwycięstwo w walce o prawdziwy Kościół; mając skuteczne wsparcie wpływowych kardynałów, takich jak Ottaviani, Spellman i Bacci, Kościół i jego wierni nie znajdowaliby się dziś w owym przedłużającym się stanie chaosu. Ale NIGDZIE na całym świecie nie znalazł się ŻADEN inny biskup, który publicznie zadeklarowałby wierność tradycyjnej nauce katolickiej. Biskup Kurz był JEDYNY i pozostał JEDYNYM jako biskup tradycyjnych katolików na całym okręgu ziemi aż do dnia swojej śmierci, 13 grudnia 1973 roku.

 

Taki jest smutny, ale prawdziwy opis historycznej rzeczywistości, którego nie zdołają zmienić nawet fałszerze reprezentujący stronę skrajnie prawicową.

 

Biskup Kurz urodził się w Sontheim, małym niemieckiem miasteczku w Bawarii, w uroczystość św. Błażeja 3 lutego 1894 roku. Został wyświęcony na kapłana we franciszkańskim seminarium w Neurenberg 21 grudnia 1919 r.; konsekratorem był kardynał von Faulhaber, który później miał stać się znanym przeciwnikiem nazistów.

 

W ramach pierwszego zadania, jakie wyznaczono księdzu Kurzowi, wysłano go jako franciszkańskiego misjonarza do Chin. Pracował ciężko na niwie krzewienia wiary, jego zaś przykładne, a niekiedy heroiczne postępowanie zauważono w Rzymie. W roku 1939 w Uroczystość Chrystusa Króla w bazylice św. Piotra x. Kurz został konsekrowany na biskupa Chrystusowego Kościoła przez samego papieża Piusa XII. W jego przypadku nie ma zatem żadnych wątpliwości co do ważności pochodzenia jego sukcesji apostolskiej. Nowy hierarcha otrzymał tytuł tytularnego biskupa Terenuthis [Tarrany] w Egipcie. Konsekracji biskupiej towarzyszyło zakończenie pracy misyjnej w Chinach. Ponieważ w trakcie trwającej właśnie wojny bp Kurz nie mógł przebywać w swej własnej diecezji w Niemczech, a uznano jego zdolności na podstawie pracy misyjnej w Chinach, Stolica Apostolska przeniosła go do diecezji Kokstad w Afryce Południowej; potrzebowano tam właśnie kogoś takiego jak biskup Kurz.

 

Kokstad to małe, lecz malownicze miasteczko położone na zboczach Gór Smoczych w prowincji KwaZulu-Natal wychodzącej na południowe wybrzeże RPA. To właśnie w tym niewielkim Kokstad doszło do pierwszych spotkań x. DePauwa i bpa Kurza. W owym czasie brat x. DePauwa, ojciec Adhemar, francuski misjonarz pracujący w Belgijskim Kongo, zapadł na chorobę ucha, która groził mu głuchotą. Lekarz w jego misji powiedział mu, że dla poratowania zdrowia i pozbycia się dolegliwości winien przenieść się do lepszego klimatu, na południe. Najpierw wysłano go do Johannesburga, a stamtąd do Kokstad.

 

Gdy wybuchła II wojna światowa, brytyjskie protestanckie władze wojskowe w Afryce Południowej aresztowały biskupa Kurza, który podówczas był obywatelem Niemiec. Odzyskał on wolność tylko dzięki interwencji i wpłaceniu kaucji przez o. Adhemara, będącego wówczas młodym belgijskim porucznikiem służącym w Brytyjskim Korpusie Afrykańskim [British African Corps].

 

Biskup miał spędzić w Kokstad osiem lat; mieszkał w wielkim instytucie dla głuchoniemych, aż do chwili, gdy Pius XII poprosił go, by wrócił do Chin, gdzie spędził pierwszych dwadzieścia lat posługi kapłańskiej jako misjonarz. Dla Chin były to czasy niezwykle niebezpieczne, gdyż coraz bardziej groziło im, że zostaną opanowane przez komunistów. U szczytu swych sił duchowych i fizycznych, w wieku 54 lat, biskup Kurz przyjął życzenie papieża jako rozkaz i wrócił do Yangzhou. 21 maja 1948 r. został mianowany prefektem apostolskim Yangzhou. Praca biskupa w zaistniałych okolicznościach była delikatna i niebezpieczna w kontekście szturmu komunistów.

 

Biskup Kurz miał jako prefekt działać krócej niż za czasów swej pierwszej pracy misjonarskiej w Chinach. W roku 1949 komuniści przejęli kontrolę nad całą tą częścią Chin, która leży na lądzie stałym. Po przejęciu władzy rozpoczęli brutalne prześladowania Kościoła. Wielu misjonarzy oraz biskupów torturowano i zamordowano.

 

Papież Pius XII osobiście polecił biskupowi Kurzowi, by wrócił do Rzymu, lecz ten chciał zostać ze swoją katolicką trzódką, nawet jeśli miało to oznaczać więzienie i śmierć. Chciał pozostać wśród tych, których papież miał później określić mianem „najodważniejszych świadków Chrystusa”. Będąc jednak posłusznym nakazowi papieża, przybył do Rzymu, mając nadzieję, że pewnego dnia powróci do kraju, gdzie prowadził apostolat jako młody kapłan. Przymusowa emigracja miała potrwać 24 lata, nadzieja zaś na powrót do Chin nie ziścić się.

 

Przez kilka kolejnych miesięcy biskup Kurz przebywał w Rzymie. W tym czasie zwrócił na siebie uwagę kardynała Spellmana, który szczególnie ciepło odnosił się do ofiar komunistycznych prześladowań. Spellman zaprosił biskupa do swojej archidiecezji w Stanach Zjednoczonych. Biskup Kurz skorzystał z zaproszenia i pod koniec roku 1949 udał się statkiem do Nowego Jorku.

 

To prawdziwy zbieg okoliczności, że zarówno x. DePauw, jak i biskup Kurz przybyli do USA w odstępie zaledwie kilku miesięcy i obaj na zaproszenie kardynała Spellmana. Mieli się spotkać pierwszy raz wkrótce po przybyciu do Stanów Zjednoczonych dzięki pośrednictwu o. Adhemara. Najwcześniejsza wzmianka o biskupie Kurzu w dzienniku x. DePauwa dotyczy ich spotkania, do którego doszło 16 listopada 1950 roku.

 

W ciągu kolejnych dwóch lat spotykali się kilka razy w Nowym Jorku oraz Waszyngtonie, gdzie w latach 1951-52 x. DePauw posługiwał pomagając w parafii Niepokalanego Poczęcia, a jednocześnie studiował na Uniwersytecie Katolickim.

 

W latach 1949–1962 poza okazjonalnym udzielaniem sakramentu bierzmowania lub święceń kapłańskich w rozmaitych diecezjach na terenie stanu Nowy Jork oraz w Portoryko biskup Kurz spełniał codzienną posługę duchową oraz inne obowiązki właściwe zwykłemu wikariuszowi w nowojorskich dzielnicach Bronx i Staten Island. Mimo że był gościem zaproszonym przez kardynała Nowego Jorku, sposób, w jaki traktowali biskupa Kurza niektórzy proboszczowie, był haniebny. Większość czasu biskup spędził w parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Port Richmond, gdzie na mieszkanie przeznaczono mu pokój opisany przez x. DePauwa jako nie większy od schowka na miotły.

 

W swoim dzienniku x. DePauw odnosi się wielokrotnie do spotkań z biskupem Kurzem podczas rozmaitych ceremonii religijnych oraz okoliczności towarzyskich w latach 1949–1962. Bliższe relacje między nimi zawiązały się jednak dopiero w latach soboru watykańskiego drugiego. […] to biskup Kurz zaprosił x. DePauwa, by towarzyszył mu na soborze jako osobisty ekspert i pełnomocnik w lipcu 1962 r. W odróżnieniu od wielu amerykańskich hierarchów, którzy na czas soboru kwaterowali się w najbardziej eleganckich i luksusowych hotelach dostępnych w Rzymie, nasi bohaterowie zatrzymali się w Villa Maria Regina, naonczas rzymskim pensjonacie Zgromadzenia Sióstr Notre Dame.

 

W trakcie całego Vaticanum secundum, nawet jego sesji, w których uczestnictwa zakazał x. DePauwowi rektor jego seminarium w Emmitsburgu, biskup Kurz polegał na ekspertyzach i radach x. DePauwa dotyczących rozmaitych propozycji przedkładanych uczestnikom soboru. Jesienią 1964 roku, w akcie wdzięczności za pracę, jaką x. DePauw wykonał podczas soboru jako “peritus personalis” [„osobisty ekspert”], biskup Kurz poprosił kardynała Shehana o nihil obstat [brak sprzeciwu] wobec idei uczynienia go prałatem. Zwrócił się o to w charakterze osobistej przysługi, jaką jeden biskup wyświadcza drugiemu, z okazji srebrnego jubileuszu swojej konsekracji biskupiej. Kardynał Shenan odmówił jednak i choć cała dokumentacja była już w Rzymie podpisana przez sekretarza stanu, kardynała Ameleto Cicognaniego, została wycofana. Zamiast prałatury x. DePauw otrzymał Srebrny Medal Pontyfikalny Pawła VI. Biskupa Kurza odmowa wielce zafrasowała i uznał, że został osobiście znieważony jako biskup. Księdzu DePauwowi powiedział, że Srebrny Medal otrzymuje na pocieszenie od Ojca Świętego i kardynała Cicognaniego w reakcji na odmowę arcybiskupa Baltimore. Historia odmowy przyznania x. DePauwowi tytułu prałata ma znacznie szerszy kontekst: jest to historia nieuczciwości i nieudanej próby szantażowania x. DePauwa przez kardynała Baltimore. W największym skrócie propozycja przedstawiała się następująco: prałatura domowa w zamian za rezygnację z Ruchu Katolickiej Tradycji. W liście od biskupa z lutego 1965 roku sprawa została postawiona jasno właśnie w ten sposób. Odmowa przyznania prałatury stanowiła pierwszy etap ataku kardynała Baltimore, której celem było uciszenie x. DePauwa. Ksiądz stanowczo odmówił poddania się szantażowi, ceniąc czystość sumienia wyżej niż tytuł prałata.

 

Biskup Kurz i x. DePauw podczas soboru

 

31 grudnia 1964 roku x. DePauw wysłał Manifest Katolickiej Tradycji, konstytucję tego, co trzy miesiące później miało stać się Ruchem Katolickiej Tradycji, do wszystkich katolickich biskupów na całym świecie. Biskup Kurz należał razem z kardynałami Spellmanem i Ottavianim do pierwszych, którzy dali swoje błogosławieństwo i życzyli powodzenia temu, co miało stać się bezpardonową walką o Prawdę i Tradycję. A choć wielu spóźnialskich próbuje teraz pisać historię na nowo i przedstawiać się jako pionierzy [chciałoby się powiedzieć: utrwalacze] zachowania nieskażonej wiary katolickiej w czasach powszechnej apostazji, w roku 1964 nie było o nich ani widu ani słychu.

 

Latem roku 1965 x. DePauw został bez powodu usunięty z seminarium w Baltimore; była to ze strony kardynała Shehana kolejna próba uciszenia go. W liście datowanym na 26 lipca kardynał nakazał x. DePauwowi zerwanie współpracy z CTM i wyznaczył z dniem 4 września na wikariusza w parafii w Baltimore „dla dobra Kościoła w archidiecezji Baltimore”. Powyższe stanowiło oczywisty akt kary za zaangażowanie x. DePauwa w CTM, jako że zaledwie kilka miesięcy wcześniej kardynał napisał do niego, że wśród kadry i studentów seminarium Mount St. Mary’s w Emmitsburgu cieszy się on „doskonałą” reputacją. X. DePauw odmówił podporządkowania się decyzji o wyrzuceniu go z pracy, został bowiem zatrudniony na stanowisku seminaryjnego wykładowcy przez niezależną korporację uniwersytecką, Mount St. Mary’s Corporation, nad którą diecezja Baltimore nie sprawowała władzy; doszedł zatem do wniosku, że zwolnić może go tylko pracodawca. Kardynał Shehan poradził x. DePauwowi, by zastosował się do jego nakazu albo wynosił z diecezji Baltimore.

 

Tu ponownie zainterweniował biskup Kurz. Idąc za radą kardynała Spellmana, zgodził się inkardynować x. DePauwa do diecezji Yangzhou, a następnie bezzwłocznie uczynić swym osobistym sekretarzem. Biskup Kurz poinformował o tym kardynała Shehana, lecz ten odmówił swojej zgody, twierdząc, że x. DePauw sam musi poprosić o ekskardynację. Gdy to (w okamgnieniu) nastąpiło, Shehan wciąż odmawiał ekskardynacji, twierdząc, że diecezja biskupa Kurza istnieje tylko teoretycznie i że Stolica Apostolska uzna to za przypadek “quasi in fraudem legis” [obchodzenia prawa].

 

Kardynał poszedł w swej odmowie tak daleko, że podał w wątpliwość samo istnienie diecezji Yangzhou ze względu na przejęcie przez komunistów władzy nad całym terytorium Chin położonym na lądzie stałym. Takiej opinii z pewnością nie podzielał Watykan, ponieważ Święte Oficjum wydało w tej kwestii decyzję w marcu roku 1954. W owym czasie orzeczenie Stolicy Piotrowej brzmiało: jeśli do zarządzania diecezją nie została wyznaczona administracja apostolska, zmuszeni do emigracji biskupi „zachowują jurysdykcję; za wyjątkiem tych, którzy mocą specjalnego dokumentu Stolicy Apostolskiej zostali odwołani z danej diecezji”. Jeśli chodzi o biskupa Kurza, nie zachodziła żadna z owych okoliczności. Wskutek tego jego biskupia jurysdykcja nigdy nie uległa zawieszeniu – ani mocą Prawa Kanonicznego, ani decyzji Watykanu.

 

Biskupa Kurza odmowa ze strony kardynała nie tylko obraziła; sposób, w jaki traktował on x. DePauwa niezwykle go też zmartwił. Warto odnotować, że, podczas gdy kardynał Shenan przemawiał w imieniu Stolicy Apostolskiej, do czego nie miał prawa, członkowie Kurii Rzymskiej zajmujący w Watykanie najwyższe stanowiska (o kardynale Spellmanie już nie wspominając) mówili x. DePauwowi coś wprost przeciwnego niż kardynał. Raz powiedziano mu nawet, że do inkardynacji w diecezji Yangzhou nie potrzebuje wcale zgody biskupa Baltimore!

 

W październiku 1965 roku, gdy otwierano ostatnie sesje soborowe, x. DePauw udał się do biura głównego sekretarza soboru, aby przedłużyć swoje pełnomocnictwa [por. dowód osobisty ważny na 10 lat; wszystko czasowe, nic permanentne]. Powiedziano mu, że „sekretarz generalny odmawia uznania księdza za pełnomocnika”. Kiedy ksiądz naciskał podejmującego decyzję monsignora (którym był w owym czasie niejaki Luppi), by powiedział mu, czy to arcybiskup Pericle Felici, sekretarz generalny soboru, faktycznie tak zdecydował, Luppi usiłował sprawić wrażenie, jakby odmowę odnowienia akredytacji przewidywał normalny bieg rzeczy. Księdza DePauwa poinformowano, że do jej odnowienia musi uzyskać zgodę swojego ordynariusza. Jednakże Prawo Kanoniczne niczego takiego nie przewidywało; żadne podobne orzeczenie nigdy nie istniało i nie zostało wydane. „Wymóg” ów został sfabrykowany w wyniku rozmowy między kardynałem Shehanem i arcybiskupem Felicim. Biskup Kurz udał się do biura sekretarza generalnego, by bezpośrednio porozmawiać z arcybiskupem Felicim o tym, dlaczego jego „osobistemu ekspertowi” odmawia się udziału w soborze. Biskupowi powiedziano, że arcybiskup uczestniczy w sesji komisji soborowej i nie może się z nim spotkać. Biskup Kurz wymaszerował z biura, oświadczając osłupiałemu dostojnikowi, że „cała ta sprawa śmierdzi na odległość”.

 

Biskup Kurz bezbłędnie rozpoznał podstępne działania kardynała Baltimore i skłonił innego biskupa, Bertholda Buhla z Niemiec, aby poprosił o wyznaczenie x. DePauwa na swojego pełnomocnika. Mniej więcej w tym samym czasie biskup Kurz przestał otrzymywać przeznaczony dla amerykańskich biskupów “Council Digest” [„Przegląd soborowy”] i musiał zwrócić się o niego do innego biskupa. Podczas gdy kardynał Shehan robił wszystko, co w jego mocy, by uciszyć x. DePauwa, 5 listopada 1965 roku Watykan wydał reskrypt zawierający apostolskie błogosławieństwo Pawła VI dla Ruchu Katolickiej Tradycji, podpisany przez papieskiego kapelana, arcybiskupa Diego Veniniego.

 

Biskup Berthold Buhl (z lewej) z x. DePauwem przed Villa Maria Regina. Na środku biskup Haring, kolejny obok Kurza biskup przymusowo emigrujący z Chin

 

 

 

 

Biskup Kurz z x. DePauwem przed Mount St. Mary’s Seminary

 

Gdy proces ekskardynacji x. DePauwa do Tivoli został 15 listopada 1965 roku sfinalizowany, biskup Kurz bezzwłocznie poinformował biskupa Faveriego, że ksiądz będzie jego osobistym sekretarzem i wróci z nim do Stanów Zjednoczonych, gdy sobór zostanie zamknięty. Biskup Faveri od razu zgodził się na to, by x. DePauw opuścił Tivoli i udał się do Ameryki; cel inkardynacji przedstawiono mu niezwykle jasno. Dwa dni później, 17 listopada, biskup Kurz napisał do sekretarza stanu, kardynała Cicognaniego oraz biskupa Faveriego ponawiając prośbę o uczynienie x. DePauwa prałatem. 30 listopada 1965 roku biskup Kurz zgodził się nazwiązać jawną współpracę z CTM, dowiedziawszy się, że arcybiskup Lefebvre odmówił przyjęcia stanowiska lidera Ruchu oraz wsparcia którejkolwiek  z grup katolickiej tradycji zawiązujących się wtedy w Europie i Stanach Zjednoczonych. Arcybiskup zadeklarował to wobec x. DePauwa 24 sierpnia 1965 roku podczas spotkania w Paryżu.

 

Rok później, gdy media na całym świecie krzyczały nagłówkami o otwartym konflikcie między x. DePauwem a kardynałem arcybiskupem Baltimore na tle wiarygodności (konflikcie wywołanym ekskardynacją x. DePauwa z Baltimore oraz inkardynacją do Tivoli), na forum publicznym jedynie biskup Kurz stanął w obronie x. DePauwa. Mimo że kardynałowie Spellman i Ottaviani siedzieli w całej sprawie po uszy, żaden z nich nie wystąpił w obronie reputacji x. DePauwa przeciw współczłonkowi kolegium kardynalskiego. W niedalekiej przyszłości zostaną przedstawione szczegóły tych wydarzeń. Prawda historyczna zada kłam tym, którzy twierdzili, że ani kardynał Spellman ani kardynał Ottaviani nigdy nie popierali x. DePauwa, bo nigdy nie uczynili tego publicznie.

 

Brak publicznego wsparcia ze strony zarówno kard. Spellmana, jak i Ottavianiego, który biskup Kurz uznał za tchórzostwo, oraz „diaboliczne szaleństwo”, jak je zwał, kardynała Shehana, wywołały w nim zniesmaczenie; powiedział, że chce zwrócić się do mediów na świecie i ujawnić wszystko, co wie. Zadeklarował to na spotkaniu z x. DePauwem 15 stycznia 1966 roku. Ksiądz usilnie namawiał go do powściągliwości, aby nie zawstydzać żadnego z kardynałów publicznie. Dwa dni później „New York Times” opublikował na prawach wyłączności reportaż z Rzymu zawierający stwierdzenie: “Włoski biskup nie chce przyjąć dePauwa […] sytuacja jest mętna”. Ksiądz DePauw nie był już w stanie dłużej powstrzymywać biskupa, a ten domagał się, by złożyć publiczne oświadczenie. Pierwotną wersję roboczą oświadczenia sporządził o. Adhemar, lecz biskup odrzucił ją jako nie dość stanowczą. Jednak x. DePauw zdołał go przekonać, że oświadczenie zawierające zbyt ostre stwierdzenia mogło bardziej zaszkodzić niż pomóc.

 

Biskup Kurz i x. DePauw obmyślający Deklarację z 22 maja, ogłaszającą, że Kurz obejmie funkcję biskupa-moderatora CTM

 

Od tej chwili to na biskupie Kurzu leżał ciężar ostatecznego wyjaśnienia sprawy w sporze z kardynałem Baltimore; biskup uczynił to kładąc na szalę swą osobistą uczciwość jako dostojnika Kościoła. Był to z jego strony akt niewiarygodnej odwagi: rzucić na szalę przeciw kardynałowi Kościoła swą osobistą prawość jako biskupa. Biskup Kurz uczynił to jednak mając świadomość, że kardynał Baltimore był niezwykle niesprawiedliwy i nieżyczliwy, a ponadto fałszywy. Oczywiście, biskup Kurz nie po raz pierwszy miał do czynienia z kłamstwami kardynała Shehana. Tak więc 17 stycznia 1966 roku biskup wygłosił wobec przedstawicieli mediów informacyjnych następujące publiczne oświadczenie (wysłane wcześniej prywatnie do Pawła VI):

„Uznaję każdy atak na x. DePauwa, z jakiegokolwiek źródła i od kogokolwiek może pochodzić, za atak na moją osobistą uczciwość jako biskupa Kościoła katolickiego. Składam solenne zapewnienie, że oświadczenia składane przez x. DePauwa wobec mediów informacyjnych zawierają prawdę i tylko prawdę”.

 

Po tym publicznym wsparciu lidera CTM, biskup Kurz dostał się pod niewiarygodnie zmasowany ostrzał ze strony braci w biskupstwie z Ameryki: ma odwołać oświadczenie i swe (publiczne teraz) poparcie dla Ruchu. 18 stycznia 1966 roku x. DePauw otrzymał od kard. Shehana telegram z powiadomieniem, że dzień wcześniej otrzymał od delegata apostolskiego, Vagnozziego, list z oświadczeniem, że sekretarz stanu, kardynał Cicognani, zawiadomił go, iż x. DePauw wciąż jest kapłanem archidiecezji Baltimore. Shehan polecił księdzu zjawić się w jego biurze 21 stycznia, by „otrzymać instrukcje na przyszłość”. W odpowiedzi na to ultimatum biskup Kurz nakazał x. DePauwowi, swojemu osobistemu sekretarzowi, by nie pojawiał się w Baltimore i wydał w tej sprawie oświadczenie dla prasy. Następnie biskup wysłał ostro sformułowany list do kardynała Shehana, informując go o zamierzonych krokach.

 

Na biskupa Kurza wywierano niesłychany nacisk, domagając się, by wycofał poparcie dla CTM. Zamiast to uczynić, biskup wydał publiczne oświadczenie sformułowane jeszcze ostrzej. Było to coś, czego obawiał się uczynić kardynał Spellman. Było to coś, czego nie uczynił również kardynał Ottaviani. Sekretarz stanu, kard. Cicognani, także ostrzegał biskupa Kurza, by nie wydawał oświadczenia, choć doskonale wiedział, że przedstawiona przez x. DePauwa wersja wydarzeń, które rozegrały się od 10 do 15 listopada 1965 roku, jest prawdziwa. Biskupowi groził też, przestrzegając przed publikacją oświadczenia, delegat apostolski, Egidio Vagnozzi. Choć, podobnie jak Cicognani, wiedział, że x. DePauw powiedział prawdę. Miał też świadomość działań seminarium i diecezji Baltimore obliczonych na zemszczenie się na księdzu w niejawny sposób – zemstę planowano od chwili wysłania przezeń do biskupów Manifestu. 14 stycznia 1965 r. na spotkaniu z x. DePauwem Vagnozzi spytał go, czy za to został zwolniony z seminarium.

 

Na tym samym spotkaniu delegat apostolski przeczytał i zaakceptował treść Manifestu. Zaproponował, że zredaguje fragmenty, aby biskupi łatwiej go przełknęli. Ośmielał księdza, mówiąc: „jeśli cokolwiek księdzu zrobią, niech apeluje ksiądz do Rzymu, a ja księdza poprę„. Dodawszy księdzu animuszu w roku 1964 i na początku 1965, wiódł prym wśród jego zdrajców pod koniec roku 1965 i w 1966. W roku 1967 Egidio Vagnozzi otrzymał kardynalski kapelusz. Zbieg okoliczności? Nie wydaje mi się!

 

Żadne jednak naciski z jakiegokolwiek źródła nie przestraszyły biskupa, który 22 maja 1966 roku potwierdził treść swego wcześniejszego oświadczenia z 17 stycznia. Uczynił to w Garden City Hotel na Long Island, poprzedzając przemówienie, jakie do zapełnionej sali miał wygłosić x. DePauw. Przemówienie opóźniło się nieco ze względu na groźby, które wystosował wobec bpa Kurza Sekretariat Stanu i delegat apostolski. Przeszedłszy jednak i przetrwawszy w swoim życiu rozmaite przeciwności, nie dał się zastraszyć i spełnił swe zamierzenie; nie tylko ponownie potwierdził treść oświadczenia z 17 stycznia, lecz dodał, co następuje: „Mając pełną świadomość mojej odpowiedzialności jako biskup jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła, uroczyście wyrażoną w nauczaniu soboru watykańskiego drugiego na temat kolegium biskupów pod przewodnictwem naszego Ojca Świętego, Pawła VI, udzielam Ruchowi Tradycji Katolickiej rekomendacji wobec wszystkich katolików gotowych bronić naszego Kościoła. Aktywne przywództwo CTM pozostanie w gestii x. De Pauwa [por. papiestwo „aktywne” i „kontemplacyjne”]; ja natomiast przyjąłem dziś zaproponowane mi przez zarząd Ruchu stanowisko i od teraz publicznie pełnię funkcję biskupa-moderatora Ruchu Tradycji Katolickiej”.

 

Mimo zarekomendowania CTM wszystkim biskupom i kapłanom jako danego przez Boga narzędzia do uratowania ich kapłaństwa i Kościoła, ANI JEDEN, powtarzam: ANI JEDEN biskup nie był gotowy walczyć ramię w ramię z biskupem Kurzem i x. DePauwem. Nie chciał do nich dołączyć nawet arcybiskup Lefebvre. ANI JEDEN kapłan, nawet spośród około stu sześćdziesięciu, którzy – nawiązując do wspaniałej tradycji zapoczątkowanej przez Nikodema – przyłączyli się do CTM w tajemnicy, nie był gotów publicznie stanąć u boku biskupa i księdza.

 

Biskup Kurz był tym tak rozczarowany, że skomentował to później w niekoniecznie najpochlebniejszych słowach, opisując swych braci w biskupstwie i kapłaństwie jako „tchórzliwe szczury, które w 1966 roku raz na zawsze utraciły prawo wypowiadania się w imieniu ortodoksyjnych rzymskich katolików” [podkr. od Tłumacza].

 

W grudniu 1966 roku diecezja Baltimore triumfalnie obwieściła prasie o istnieniu dokumentu podpisanego przez trzech tak zwanych „doradców” Kongregacji do spraw Duchowieństwa przy Kurii Rzymskiej; dokument zawierał ich opinię, że przeniesienie księdza w 1965 r. z Baltimore do Tivoli było nielegalne. Dokument, datowany na 30 września, nie zawierał podpisu kardynała prefekta ani żadnego z sekretarzy Kongregacji, co czyniło go z punktu prawnego pozbawionym mocy, a z moralnego – niegodziwym. X. DePauw otrzymał ów dokument 22 października 1966 roku i z wymienionych wyżej przyczyn odrzucił. 25 października poinformował o tym arcybiskupa Pietro Palazziniego, który pełnił funkcję Sekretarza Kongregacji. Następnie biskup Kurz wysłał 7 grudnia list oficjalnie zawiadamiający Stolicę Apostolską, że stanowisko jego oraz x. DePauwa nie uległo zmianie. Oświadczył, że, jeśli osobiście papież lub Rzymska Rota nie zawyrokują inaczej, nadal opierać będą swoje stanowisko na oficjalnych dokumentach podpisanych, kontrasygnowanych i opieczętowanych w Rzymie w listopadzie 1965 roku. Oficjalne dokumenty dowodziły, że x. DePauw został ważnie przeniesiony spod jurysdykcji arcybiskupa Baltimore pod jurysdykcję biskupa Tivoli, który z kolei zezwolił x. DePauwowi opuścić swoją diecezję, by służył bpowi Kurzowi jako osobisty sekretarz przebywający w Nowym Jorku.

 

Śmierć kardynała Spellmana, która nastąpiła w grudniu 1967 r., wywołała u bpa Kurza kolejne rozczarowanie, ponieważ to właśnie kardynał był jego oficjalnym gospodarzem i zakulisowo wspierał CTM. Biskup, liczący sobie teraz 73 lata, miał poważne problemy ze zdrowiem i zdecydował się wrócić do Niemiec, by pokazać się swemu długoletniemu lekarzowi, któremu ufał. Tęsknił też za spokojem i pogodą swej rodzinnej Bawarii. Po tym, co przeżył, któż mógłby go winić? W tym czasie x. DePauw przymierzał się do otwarcia kaplicy funkcjonującej jako pełnoprawna parafia rzymskokatolicka. Miał nadzieję, że stanie się ona wzorem dla podobnych kaplic na terenie całych Stanów Zjednoczonych, a właściwie na całym świecie; kościołów, w których tradycyjni rzymscy katolicy będą się znów czuli jak u siebie w domu.

 

Biskup Kurz odegrał istotną rolę przy otwieraniu kaplicy Ave Maria w Westbury i ustanowieniu jej nową siedzibą główną Ruchu Katolickiej Tradycji, która dotychczas mieściła się w budynku Pan Am w Nowym Jorku.

 

W czerwcu 1968 r., po otwarciu kaplicy, biskup zwlekał z powrotem do Niemiec, aby uroczyście konsekrować ją 10 sierpnia 1968 roku. Tego samego dnia udzielił sakramentu bierzmowania 164 dzieciom wiernych gromadzących się w kaplicy. X. DePauw starał się przekonać biskupa, by pozostał w Westbury i zaoferował mu całkiem wygodne zakwaterowanie. Biskup jednak był zdecydowany wrócić do Niemiec. Wyjeżdżając złożył solenną obietnicę, że będzie pełnił funkcję moderatora Ruchu Tradycji Katolickiej. Obietnicy dotrzymał – po ostatni dzień swego życia. Obiecał też, tak długo jak pozwoli mu na to zdrowie, przyjeżdżać do Westbury w regularnych odstępach czasu, by udzielać dzieciom bierzmowania. Uczynił to dwa razy: 24 maja 1969 r. oraz 18 października roku 1970. Opisał powroty do Westbury jako najradośniejsze dni swojej starości.

 

10 sierpnia 1968 r.: uroczysta konsekracja kaplicy Ave Maria przez biskupa Błażeja S. Kurza; asystuje mu x. Gommar DePauw

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Herb biskupa Kurza z mottem In caritate unitas [„Jedność w miłości”]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

X. DePauw wita biskupa Kurza w kaplicy Ave Maria (10 sierpnia 1968 r.)

 

Ze względu na chorobę biskupa bierzmowania planowane na rok 1972 i 1973 musiały zostać odwołane. Stan zdrowia bpa Kurza nie pozwalał mu odbywać długiej podróży z Niemiec do Westbury. Nie opuścił jednak swoich dzieci w Westbury. Szukał kogoś, kto mógłby go zastąpić. Poprosił zakonnego współbrata, franciszkańskiego biskupa Jorge Pflauma z Boliwii, by w jego miejsce udzielił bierzmowania w Westbury. Biskup należał do tego grona konserwatywnych hierarchów, których x. DePauw znał bardzo dobrze z czasów soborowych. Biskup Pflaum powiedział bpowi Kurzowi, że chętnie go zastąpi i udzieli bierzmowania.

 

Nie dotrzymał jednak danego słowa i odmówił udzielenia sakramentu. Wszystkie podjęte przez x. DePauwa próby kontaktu zawiodły. Zamiast porozumieć się z x. DePauwem i ustalić datę bierzmowania, wsiadł na pokład samolotu lecącego do Boliwii, nie zaszczycając księdza ani biskupa Kurza choćby słowem.

 

Biskup Jorge Pflaum z Concepcion w Boliwii wspólnie z biskupem Kurzem i księdzem DePauwem

 

Po tym rozczarowującym incydencie x. DePauw napisał w kwietniu 1973 r. do arcybiskupa Marcela Lefebvre’a, prosząc, by zastąpił biskupa Kurza. Odpowiedź, jaką otrzymał w rocznicę swoich święceń, 12 kwietnia 1973 r., brzmiała: „Jeśli chodzi o bierzmowanie, jest jasne, że to dla mnie bardzo delikatna sprawa […] Muszę się w tym zakresie wykazać wielką rozwagą”.

 

Arcybiskup Lefebvre powiedział x. DePauwowi, że wolałby omówić sprawę bierzmowania osobiście i zapowiedział, że planuje przybyć do Stanów Zjednoczonych latem 1973 r. Jednak arcybiskup tej podróży nie odbył. Wiosną roku 1974, po śmierci biskupa Kurza, x. DePauw dowiedział się, że arcybiskup ma znów zamiar odwiedzić Stany Zjednoczone i napisał do niego w kwietniu, ponawiając zaproszenie, by bierzmował około 200 dzieci. Podobnie jak poprzednio, zaoferował się pokryć w całości koszty podróży i zakwaterowania. Odpowiedź zawarta w liście datowanym na 29 kwietnia 1974 roku brzmiała: „Muszę wyznać, że wciąż nie jestem pewien, czy się wybiorę; najpewniej przełożę podróż na później, może na listopad”.

 

Gdy arcybiskup Lefebvre faktycznie przybył do USA jesienią roku 1974, otwarcie już buntował się przeciw papieżowi. Ksiądz dowiedział się następnie, że gdy arcybiskup odwołał spotkanie, które miał z nim odbyć w Nowym Jorku w roku 1971, Lefebvre w istocie przyleciał do Stanów Zjednoczonych, spotkał się z kilkoma amerykańskimi biskupami i przystał na ich sugestię, by, jeśli nie chce publicznie zwalczać CTM, przynajmniej ignorować Ruch i jego lidera. Jesienią roku 1974 x. DePauw otrzymał od przedstawiciela Lefebvre’a komunikat z zaproszeniem, aby dzieci wiernych z kaplicy udały się do pobliskiego hotelu, gdzie arcybiskup udzieli im bierzmowania.

 

Mimo nieukrywanych wysiłków arcybiskupa nakierowanych na sabotowanie działalności CTM, dla dobra dzieci z kaplicy Ave Maria x. DePauw rozważał  przyjęcie propozycji i poprosił o radę w tej sprawie kard. Ottavianiego, delegata apostolskiego, Jeana Jadota, oraz biskupa DeKesela. Wszyscy trzej doradzili mu, by nie miał nic wspólnego z planowanym przez arcybiskupa bierzmowaniem.

 

W listopadzie roku 1970 biskup Kurz wyświęcił kapłana niezwiązanego z CTM. Stało się to na prośbę arcybiskupa Lefebvre’a, który powiedział biskupowi Kurzowi, że nie ma jurysdykcji, by to uczynić. Obiecał biskupowi, że pojawi się na ceremonii święceń, ale tego nie zrobił. Donosząc x. DePauwowi o święceniach, napisał mu również, że arcybiskup Lefebvre ma niedaleko Fryburga w Szwajcarii seminarium, a sześciu jego seminarzystów przybyło na ceremonię święceń. Poinformował też księdza, że celem wyświęcenia tych młodych ludzi abp Lefebvre planuje utworzyć nowe zgromadzenie. Ponadto przekazał, że arcybiskup to „w Rzymie persona ingratissima” [osoba wybitnie nielubiana], i w związku z tym zakłada, że zostanie poproszony o wyświęcenie kolejnych kapłanów. Przekazał również x. DePauwowi, że w liście otrzymanym od arcybiskupa wyraża on ukontentowanie z tego, iż pozostało jeszcze na świecie paru katolickich biskupów. Niedługo po udzieleniu święceń biskup Kurz otrzymał list od nowego delegata apostolskiego w Waszyngtonie, Luigiego Raimondiego, z zapytaniem o święcenia. Delegat chciał dowiedzieć się nazwiska księdza, nazwiska jego ordynariusza oraz kanonicznego tytułu udzielenia święceń. Biskup dokonał ich “sub titulo missionis”, dla działalności misyjnej w Chinach, gdyż wciąż pozostawał prefektem apostolskim Yangzhou. Gdy biskup zakomunikował x. DePauwowi, że zamierza wyświęcić jeszcze jednego seminarzystę, który późno odkrył powołanie, ksiądz odradził mu to, podejrzewając, w świetle listu delegata apostolskiego, że zastawia się na biskupa jakąś pułapkę z dziedziny prawa kanonicznego.

 

W latach 1972–73 biskupa Kurza poddano po raz kolejny silnym naciskom ze strony, jak to określił, „pewnych osobistości” w Rzymie oraz Niemczech: miał dostosować się do zachowania pozostałych biskupów. X. DePauw doradził biskupowi Kurzowi, by powrócił do Stanów Zjednoczonych i do Westbury, gdzie mógłby dożyć swoich dni otoczony przyjaciółmi, którzy okażą należny mu szacunek. Biskup dał się przekonać i zdecydował, że wróci do USA, gdy tylko stan zdrowia pozwoli mu na odbycie podróży. Tymczasem x. DePauw zaczął budować dla niego nową plebanię na niedawno zakupionym kawałku ziemi naprzeciw kaplicy.

 

W listopadzie roku 1973 biskup Kurz poinformował x. DePauwa, że stan jego zdrowia poprawił się na tyle, iż zdoła przybyć do Westbury i ustalić datę kolejnego bierzmowania, gdy tylko plebania zostanie ukończona. Spodziewano się zakończenia prac w maju 1974 r. Biskup Kurz osobiście wybrał Niedzielę Wielkanocną A.D. 1974 na dzień, w którym x. DePauw ma ogłosić wiernym jego decyzję o powrocie do Westbury na stałe; planował spędzić ostatnie lata życia w, jak to określił, „jedynym miejscu na świecie, gdzie prawdziwa wiara nigdy nie umarła”.

 

Prace nad nową plebanią dobiegały jednak końca w listopadzie roku 1973, a 20 listopada ksiądz napisał do biskupa, informując go, że będzie mógł się wprowadzić najpóźniej na Boże Narodzenie. Zasugerował, by biskup rozpoczął przygotowania i zaoferował, że kupi mu bilet na samolot.

 

Ów list z 20 listopada stanowił ostatnią korespondencję między x. DePauwem i biskupem Kurzem; nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast niej miesiąc później ksiądz otrzymał wiadomość, że 13 grudnia biskup zmarł. Otrzymał tę wiadomość 19 grudnia, gdy odbywał się pogrzeb biskupa. W ten sposób zapobieżono uczestnictwu x. DePauwa w pogrzebie i prowadzeniu go; co więcej zaś pochowaniu zmarłego na cmentarzu Pinelawn (położonym na Long Island opodal kaplicy), na spłachetku ziemi, który ksiądz osobiście  dla niego nabył; tym sposobem na zawsze zostałby wśród członków CTM.

 

Zamiast tego pochowano go na franciszkańskim cmentarzu w niemieckim Neurenberg, tym samym miejscu, gdzie niemal co do dnia 54 lata wcześniej został wyświęcony na kapłana. Znalazł się w grobie razem z około dwudziestoma franciszkańskimi misjonarzami; grób opatrzono prostym epitafium: „biskup misyjny Chin”. Żadnej wzmianki o pięćdziesięciu czterech latach służby Kościołowi i cierpienia dla niego i, jak można się było oczywiście spodziewać, ani słowa o obronie nieskażonej wiary i Kościoła w trakcie pełnienia funkcji moderatora Ruchu Katolickiej Tradycji. W październiku roku 2011 obecny prezes CTM, Ryszard Cuneo, poleciał do Niemiec, by nawiedzić grób biskupa Kurza antycypując zbliżającą się czterdziestą rocznicę jego śmierci. Niegdy wcześniej żaden członek CTM nie odwiedził grobu biskupa.

 

Śmierć bpa Kurza stanowiła wielką stratę dla Ruchu Katolickiej Tradycji, a dla x. DePauwa wielką stratę osobistą; w skierowanym do mediów oświadczeniu z 30 grudnia 1973 r. ksiądz określił biskupa mianem „darzonego szacunkiem ojca i osobistego przyjaciela”. Śmierć biskupa nie oznaczała żadnej zmiany w sposobie działania Ruchu ani w kaplicy Ave Maria.

 

Od chwili śmierci biskupa w roku 1973 niektórzy prawicowcy usiłują marginalizować jego postać. Z sarkazmem pytają, ilu kapłanów wyświęcił celem kontynuacji walki o Prawdę i Tradycję. Ilu biskupów konsekrował, by utrzymać przy życiu sukcesję apostolską, której znamię otrzymał bezpośrednio od papieża Piusa XII? Niektórzy twierdzą nawet, że o biskupie Kurzu nie słyszeli.

 

Cóż, nasze zadanie polega na prostowaniu kłamstw i pisaniu prawdy. A prawda historyczna świadczy jednoznacznie o tym, że, gdyby nie biskup Kurz, x. DePauw nigdy nie byłby w stanie osiągnąć tego, co mu się udało. Ujawnia ponadto, że u owych decydujących początków podnoszenia sztandaru sprzeciwu wobec niszczycieli Kościoła, biskup Kurz odegrał rolę pierwszoplanową. Brak jego kluczowych działań jako biskupa nie zmieniłby kierunku postępowania x. DePauwa, lecz zaangażowanie moderatora CTM bezsprzecznie ułatwiło je i uczyniło skuteczniejszym. Odwaga i autorytet biskupa Kurza były nie do przecenienia, zwłaszcza na forum publicznym. Korzystając z zakulisowego wsparcia kardynałów Spellmana i Ottavianiego zdołał skutecznie przeciwdziałać wszystkim wysiłkom kard. Shehana obliczonym na uciszenie x. DePauwa i powstrzymanie CTM.

 

Dowody historyczne świadczą o tym, że działalność bpa Kurza odegrała kluczową rolę w sukcesie CTM, które stało się ważnym głosem w walce o Prawdę i Tradycję; udało mu się to bez narażania wiernych na oskarżenie o schizmę.

 

Stąd Ruch Katolickiej Tradycji wspomina go z wdzięcznością za decydującą rolę, jaką odegrał w walce o Prawdę i Tradycję wtedy, GDY NIKT INNY NIE ODWAŻYŁ SIĘ WZIĄĆ W NIEJ UDZIAŁU!

 

Biskup Kurz i x. De Pauw przed kaplicą Ave Maria (10 sierpnia 1968 r.)

 

Źródło:

http://www.latinmass-ctm.org/ctmnews/bishopkurz.html

 

Tłum. Fidelis Zagurski